Misja w czasie zarazy

Dwa obrazki z misji, bo ona zaskakiwać mnie nie przestaje. 

Miesiąc temu w rozmowie z s. Lenką pytam  co u nich nowego. No i mówi, że one sobie radzą, bo mają kury, kilka świń, ogród warzywny i sad. Kiedy pytam, ile osób zostało teraz na misji, odpowiada, że jest ich w sumie 32 osoby, bo oprócz sióstr zostało w Oyacoto jeszcze kilka dziewcząt Shuar. No i mieszkają z nami dwie rodziny z Wenezueli, które spotkałam koczujące przy drodze do stolicy Quito. – dodaje. Spotkała biedniejszych od siebie, nie mogła nie pomóc.

No i wczoraj, akurat gdy zadzwoniłem po naszym wieczornym spotkaniu biblijnym  s. Rosa wraz z s. Patrycją i Sandrą właśnie rozwoziły „alimentos” do najbardziej potrzebujących – jaja, ser, warzywa. Dostały je z jakiejś parafii, a ponieważ służby państwowe nie funkcjonują, w maseczkach na twarzy kursują busikiem od domu do domu, zostawiają jedzenie, robią zdjęcie i proszą o podpis, żeby móc rozliczyć się z całej akcji, biurokracja u biednych wcale nie jest bowiem  gorzej rozwinięta, niż u bogatych.  Tego dnia 130 rodzin do obdarowania, tylko w najbliższej okolicy. 

Martwię się o nie oczywiście, ale wiem, że inaczej nie mogą, 

Proszę nie ustawajcie w  modlitwie za misję.

Darek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.