Zmiany w CMO w Ekwadorze


Rozmawiałem przez ponad pół godziny z siostrą Lenką i Rosą w Oyacoto. W zgromadzeniu CMO następują ważne zmiany.

Siostra Lenka od jakiegoś już czasu nosiła się z pomysłem poprowadzenia centrum formacyjnego dla młodzieży. Kilka razy oferowano jej bowiem teren w różnych częściach kraju i pomysł wydawał się – choć odległy – to realny. Za każdym razem jednak do przejęcia ziemi i rozpoczęcia budowy budynku, gdzie formacja mogłaby się odbywać, nie dochodziło. Pojawiały się najczęściej spadkowe komplikacje w rodzinie darczyńców i siostra rezygnowała.

W poprzedniej rozmowie telefonicznej na początku grudnia siostra Lenka powiedziała mi, że jedzie do Santo Domingo, na zachodnią stronę Andów, skąd wszystkie drogi w dół prowadzą nad Pacyfik. Miała tam prowadzić rozmowy z biskupem miejsca w sprawie przejęcia terenu i budowy centrum. ?Jeśli Bóg zechce, to centrum zbudujemy? ? powiedziała. Wczoraj dowiedziałem się, że osiągnęła dużo więcej niż początkowo zamierzała.

W historii pojawia się nie znany mi z imienia biskup z Niemiec, do którego teren w Santo Domingo należy. Biskup początkowo zdecydował się przekazać Maestrze teren, ale tymczasem zmienił zdanie. Rozumiem, że dzięki pieniądzom z Niemiec w Santo Domingo został wzniesiony niedawno budynek przeznaczony na seminarium duchowne. Do tej spory stał on pusty. Teraz budynek przechodzi pod władanie zgromadzenia CMO – tam powstanie centrum formacyjne, o którym marzyła Chorwatka.

Najczęściej, gdy myślimy o Ekwadorze i innych krajach rejonu patrzymy na te kraje przez pryzmat ich sytuacji ekonomicznej. Różnice między ?nami? a ?nimi? w tej kwestii są bowiem najłatwiej dostrzegalne. Podczas ostatniego pobytu u sióstr zacząłem zdawać sobie mocniej sprawę z tego, że sytuacja ekonomiczna jest jedynie pochodną innego, dużo ważniejszego problemu, różnicy znacznie bardziej dramatycznie zarysowanej, o której zresztą siostry mówiły mi od pierwszej mej u nich wizyty.

Nie czas i miejsce, aby tu zająć się bardziej szczegółowo tą kwestią , ale u korzeni problemu w Ameryce Łacińskiej stoi funkcjonowanie rodziny, albo raczej jej nie-funkcjonowanie. Brak stałości związków, odpowiedzialności za rodzinę u mężczyzn, rodzące wręcz powszechne wśród dzisiejszej młodzieży przekonanie, że stałego związku nie da się zbudować. I choć problem ten obserwujemy i u nas, jego skala jest chyba nieporównywalna. Na Zachodzie problem ten jest jeszcze maskowany dobrobytem i więzi społeczne są na tyle silne, że pewne postawy daje się jeszcze przezwyciężyć. W Ekwadorze bieda i takie widzenie świata prowadzą do frustracji wyładowywanych w domu, stąd wszechobecna przemoc domowa wobec najsłabszych. Cierpią na tym wszyscy, bardziej oczywiście słabsze fizycznie kobiety niż mężczyźni, najbardziej dzieci, którym błędne koło przemocy i niewiary w możliwość jego przerwania wydaje się niemożliwe.

Ogromnym zagrożeniem jest też wzrost przestępczości zorganizowanej, karteli narkotykowych i band bardziej pospolitych, które wsysają młodych. Państwo z tym procesem nie próbuje sobie nawet radzić. Obecnie, w erze paraliżu gospodarczego, złe sprawy nabrały rozpędu.

Przeciwko temu chce wystąpić siostra Lenka. Pewnie nie jest sama samiutka, ale niewielu ma aktywnie działających sprzymierzeńców. Zatem 1 lutego wyjeżdża z grupą czterech najmłodszych sióstr (i postulantek) do odległego o trzy godziny jazdy Santo Domingo. Czy ma jakiś konkretny pomysł, skąd będzie trafiać do niej młodzież, co ze szkołą, którą zostawia właściwie nauczycielom i padre Juan Diego (jeśli ten znajdzie czas), co z siostrami zostającymi po wschodniej stronie Andów w Oyacoyo i Marianas? Zobaczymy. ?Ufam Bogu, trzeba myśleć o przyszłości? ? mówi założycielka zgromadzenia. Jeśli s. Lenka po raz kolejny dobrze odczytuje wolę Bożą, to nie ma się o co zbytnio martwić. Trzeba ją zaś na pewno wesprzeć modlitewnie, już od dzisiaj. O co Was proszę.

Dariusz Ściepuro

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.