Ekwador – Czwartek, 02.05.2013 r.

Nie wiem co napisac. Brak polskich znakow nie pomaga.

Przypuszczam, ze strona spirytualna tego miejsca zostanie dokladnie opisana przez inne osoby wiec ja juz sobie daruje.

W bodajze niedziele zgubilismy sie w trojke w Madrycie, wyszlismy pozwiedzac go noca i powedrowalismy w zla strone Toledo. Bylo ciekawie. Nawet sporo przez to zobaczylismy,  bo przez przypadek znalazlo sie sporo rzeczy. Tylko chlodno troche. Trudno. Udalo sie wrocic do hostelu przed polnoca. Lozka trzeszczaly przy kazdym poruszeniu.

Lot do Quito to byl moment (ok, NIE moment. Ale nie o to chodzi) w ktorym stwierdzilam, ze, mimo faktu iz znajduje sie w samolocie i bywaja turbulencje, jest naprawde spoko. Wyjasniene: puszczali Hobbita.

Tak, bede taka przyziemna.

Ok, czyli jestesmy w Ekwadorze i.

-Jest na przemian goraco i slonecznie/ chlodno i deszczowo. Wczoraj, przez wiekszosc dnia na przemian lalo i kropilo. Czesc pora sucha.

-Dzieci sa bardzo mile, znacznie milsze niz w Polsce. Dostalam od nich ciastko, co mnie dosyc skonfundowalo, bo cholera wie ile one tych ciastek maja, pewnie jakies szczatkowe ilosci, a moj spanisz kuleje i nie dam rady im wytlumaczyc, dlaczego nie jem ciastka.

Zjadlam ciastko. Bylo dobre.

-Siostry i dziewczyny tez sa sympatyczne, rzecz jasna, ale chcialam zaznaczyc ta zmiane kulturowa u mlodszych.

-Kazda chyba klasa przygotowala cos na nasze powitanie. Konkretniej, jakis taniec.

-Las ninas podobnie. Wczoraj zegnaly tancami dziennikarzy z Katowic.

Bylo ladnie.

-Podoba mi sie proces skubania kurczakow (juz slysze mego ojca twierdzacego, ze wcale nie jest zaskoczony).

-Troche mnie konsternuje fakt, ze jemy nie z las ninas tylko osobno/ z siostrami. Czytaj, lepiej. Itd. Jeszcze rozumiem siostry, biorac pod uwage ile maja pracy, ale nie moge tego samego powiedziec o nas. Musze to jeszcze przemyslec.

-Ekwador jest znacznie lepszy niz na zdjeciach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.