znikajace wpisy

Kilka pierwszych, krotkich wpisow w zlosliwy sposob zniknelo ze strony, za chwile sprobuje je odtworzyc. Teraz jednak krotka opowiesc o chrztach, ktorych az cztery odbylo sie w sobote wieczorem w kosciele w Oyacoto.
3 lata temu przezylismy duza niespodzianke, kiedy po raz pierwszy bylismy swiadkami chrztu tutaj. Teraz zaskoczenia nie bylo, ale radosc i poczucie jednosci zostaly. Otoz ksiadz donosnym glosem pytal, wtedy i teraz, czy chcemy, aby przyjac do wspolnoty chrzescijan nowych czlonkow. Bowiem, jak to sobie uswiadamiam po raz kolejny, wspolnota ta ma obowiazek szczegolnej troski wobec swoich czlonkow, tu mozna wspomniec na pierwsze wieki chrzescijanstwa i owczesna wspolnote. I gromko odpowiedzielismy SI , choc pewnie w roznym stopniu zdajac sobie sprawe z implikacji wymawianego przez nas TAK. A na koniec uroczystosci rozlegly sie gromkie brawa, swiadczace o radosci, ze tutejsza wspolnota dzieci Bozych sie powieksza.
Choc wiem, ze najczesciej w rodzinie dzieje sie tu zle, bardzo zle, wyobraznia ma i tak uparcie prowadzi mnie w strone wizualizacji radosnego wspolzycia w rodzinie, w Ekwadorze choc nie tylko, i w wiekszych wspolnotach, czego doswiadczamy chocby bedac wsrod siostr i ich podopiecznych. To jest mozliwe, w duzym stopniu. Dzielenie sie swoim zyciem, czasem, miloscia przynosi prawdziwe szczescie, juz tu, po tej stronie zycia. Religia nasza nie jest, doswiadczam tu tego po raz kolejny, religia ktora daje nagrode dopiero po smierci. Zostalismy stworzeni do szczescia juz tu, na ziemi, ale trzeba zaufac Slowu i w pelni wdrozyc je w zycie. Jak siostry. Choc w konsekwencji grzechu pierworodnego nie jest to zawsze latwe. Z mojej perspektywy czlowieka przyzwyczajonego do wygody i jakze czesto egoistycznego wydaje sie to wrecz niemozliwe ? byc na co dzien tak jak one. Ale czy jest lepsza droga?

Zaraz 2. dnia poszlismy do miejsca zwanego la piramida, prowadzila nas, bylismy jeszcze z Szymonem i Robertem, dwudziestotrzyletnia Mercedes, od 4 lat z siostrami. Mowila o tym, ze relacje miedzy niektorymi z las ninas a las hermanas nie sa juz tak dobre, ze po odejsciu h. Paoli, opiekunki dziewczat, sporo sie popsulo. Wczesniej podobne slowa uslyszalem od Maestry, czyli h. Lenki. W relacje wkradla sie nieufnosc, zly robi swoje. Ja probuje mowic dziewczynom, jako facet, ktory przybyl tu z zewnatrz i moze widzi to, czego od wewnatrz nie zawsze widac, ze tu, wsrod nich i siostr dzieje sie cos wielkiego, wspanialego. Ale jak moim chromym hiszpanskim wyrazic wszystko, co czuje, czego jestem pewien…

Mielismy gosci, Amerykanow, z instytucji zwanej Merry Meals (chyba tak sie to pisze). Starsi panstwo, na emeryturze, podrozujacy po Am. Pld. Tu jest prawdziwy Kosciol ? mowia. Zauwazaja, ze los ninos, uczniowie la basica czyli podstawowki, sa radosni, otwarci, szczesliwi. Zaczynam sie przygladac bardziej wnikliwie. Pamietacie moze, jak na wystawie po pierwszym pobycie tutaj umiescilismy zdjecia twarzy dzieciakow z ogromnie smutnymi oczami. Teraz jakby tego mniej. Znowu goscie z zewnatrz zauwazaja wiecej niz ja, jakby troche juz stad.

Siostra Lenka mowi, ze nie uzyskala od socjalistycznych wladz zgody na prowadzenie klasy osmej szkoly podstawowej. Przypuszcza, ze ze wzgledow ideowych. Poza tym bedzie musiala placic nauczycielom, ktorzy w wiekszosci wykonuja swa prace na zasadzie wolontariatu. Zatem podatki odprowadzac bedzie tez musiala. Na razie na nic tlumaczenia, ze prowadzi szkole za darmo i za darmo rozdaje posilki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.