Oto najnowsze wieści od s. Rosy. Mnie bardzo porusza, jak bardzo chce ona pamiętać o osobach, które spotkała w czasie swego czterodniowego pobytu w Polsce, o Pauli i Elliocie, których poznała przez miesiąc ich pracy w Oyacoto, o mojej rodzinie czyli „starych” znajomych. O sobie tak jak zawsze, enigmatycznie, mimo że właśnie wróciła ze szpitala, ale na zajmowanie się tym tematem szkoda jej cennego czasu.
Poruszająca jest też dla mnie kruchość tego, co tworzą siostry, co każdy z nas w życiu tworzy. Jeszcze w maju „la guarderia”, (żłobek) była istotnym punktem na mapie misji w Oyacoto, stanowiła nadzieję dla najmłodszych, którymi na co dzień nikt z rodziców nie miał czasu (ochoty?) specjalnie się zajmować. Nadziei też na to, że zaznając tak wcześnie opieki kochających osób na misji przerwą błędny krąg niemocy, jaki od pokoleń prześladuje ich rodziców, Indian kultury Quichua. A teraz choroba jednej siostry uniemożliwia kontynuację tego projektu. Przynajmniej w tym roku.
Ale też budzi się we mnie refleksja, że od jednej osoby, każdego z nas, tak dużo zależy. Dopóki nie zmoże nas choroba można robić rzeczy wielkie i tego przede wszystkim chcę się nauczyć od sióstr z Cristo Misionero Orante.
Oto treść maila i tłumaczenie:
> Como se encuentran, como está el clima en Polonia, como está Tomek, Boytek y do?a Johana, espero que estén bien, nosotras estamos bien , estamos trabajando con los ni?os, le cuento que yo ya no estóy en la guardería, serramos la guardería por que yo me enfermé estaba en el hospital, pero tengo mis dos ni?as a mi cargo VERÓNICA Y Mishel, y los hijos de las profesoras .
> bueno pero como están allá , y como esta Paóla y sus papas, también Elio, y la se?ora que tradujo nuestros testimonio no sé como se llama.
> la Jeydi bá a mandar otras fottos-
> bueno me despido que Dios les bendiga saludos a todos, un abrazo para todos,
> hermana Rosa
Jak się czujecie, jak pogoda w Polsce, jak tam Tomek, Wojtek, i dona Joanna, mam nadzieję że dobrze. U nas wszystko dobrze, pracujemy z dziećmi. Chcę Wam powiedzieć, że nie pracuję już w żłobku, zamknęliśmy żłobek ponieważ się pochorowałam i byłam w szpitalu, ale mam pod swą opieką moje dwie dziewczynki, Weronikę i Mishel (starszą siostrę Mishel, Jhoannę, zabrała z powrotem do domu jej mama, bo potrzebuje kogoś do opieki nad najmłodszym, jednorocznym dzieckiem. sama znowu jest w ciąży – D.S.) oraz dzieci nauczycielek.
Jak sie tam macie, i co tam u Paoli i jej rodziców, równiez u Elliota i u senory, która nagrała nasze świadectwa na CD, nie wiem jak ma na imię.
Heidi wyśle dalsze zdjęcia.
No cóż, już się muszę żegnać i niech Bóg Wam błogosławi. Pozdrowienia i uściski dla wszystkich.
siostra Rosa