Kochani!
Często w życiu jest tak, że aby coś lepiej zobaczyć i zrozumieć, trzeba zmienić perspektywę patrzenia, „wyjść z pudełka” (z ang. think outside the box), zacząć oglądać swoje życie jakby z zewnątrz, z góry. Zamknięci w szczelnym świecie przyzwyczajeń i pilnych konieczności możemy bowiem nie zdawać sobie sprawy, że wciąż gonimy za czymś nieistotnym, ułudą zaledwie, podczas gdy rzeczy ważne pozostają niezauważone.
Wspaniałym przykładem takiej poszerzającej perspektywy, obecnej zresztą u wszystkich bez wyjątku ludów zamieszkujących ziemię, było kiedyś zadanie sobie pytania: dlaczego raczej jest coś, niż nic. Świat w jakim żyjemy (takie pudełko, choć niewyobrażalnych wymiarów i to jak się obecnie wydaje o stale rozszerzających się granicach) sam siebie przecież nie tłumaczy. Obserwując galaktyki nawet przez najlepsze wyobrażalne teleskopy nie dowiemy się dlaczego świat istnieje, skąd pojawiło się życie, jaki jest jego sens. Nie uzyskamy odpowiedzi na te pytania, choćbyśmy stosowali najsprawniejsze urządzenia i posługiwali się nienaganną matematyczną i scjentystyczną racjonalnością. Tu potrzeba kroku poza racjonalność, co wcale – jak chcą niektórzy – nie jest przejawem nie-racjonalności. Trzeba wyjść z pudełka, i uwierzyć. Uwierzyć, że świat został stworzony lub uwierzyć, że stworzony nie został, lecz po prostu (choć nie wiadomo dlaczego) istnieje. Bo niewiara w Boga też jest przejawem wiary. Żyjąc wewnątrz pudełka nie możemy udowodnić, że czegoś (lub Kogoś) poza pudełkiem nie ma. Ani że jest. Dlatego potrzebna jest wiara.
Bóg rodzący się w sposób niemal niezauważony w Betlejem to też doświadczenie poszerzające perspektywę. Bóg jednym z nas, jakże bliski, ubogi, cierpiący, poniżony, rozumiejący. Czy takiego Boga mógł sobie ktoś tak po prostu wymyślić? Jestem przekonany, że żaden człowiek tak ?wyleźć z pudełka? sam z siebie nie był w stanie.
Bóg rodzący się w Betlejem przychodzi do świata, który Go nie chce, który objawia się jako zły. I znowu, porażeni doświadczeniem zła pytamy: jeśli Bóg jest dobry, skąd zło? I zamykając się w pudełku takiego dylematu nie zawsze potrafimy zadać niby podobne, lecz konieczne i komplementarne pytanie: skąd zatem na świecie dobro? Bo zauważenie istnienia także dobra (a nie tylko zła) pozwala na świat spojrzeć inaczej. Pomaga ten świat bardziej zaakceptować, może nawet pokochać. W innej perspektywie widzimy wtedy i Stwórcę.
Podobnie wychodzimy z pudełka, gdy zaczynamy się zastanawiać, dlaczego są ludzie których kochamy dużo bardziej, niż ?wymaga tego ewolucja?. Skąd w nas tyle miłości? Skąd tyle miłości choćby w biskupie Miry, św. Mikołaju? Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić tego świętego smutnym, gdyż ma zanieść prezent kolejnemu biednemu, a tyle już rozdał? Czy może jest tak, że wyobrażamy go sobie szczęśliwym (mieszając nieznacznie przeszłość z teraźniejszością), ponieważ ten prezent ma przynieść właśnie nam (lub naszym dzieciom, wnukom), a przecież my jesteśmy tego warci. Siedzimy w pudełku, dopóki nie zrozumiemy, że on był szczęśliwy dając. Wszystkim, którzy tego potrzebowali.
A jeśli i my zaczniemy dostrzegać miłość i realizować ją nie tylko jako uczucie, ale bardziej jako działanie, każdorazowy dobrowolny akt, który chce dobra bliźniego, szybko dostrzeżemy, że życie jest piękne. A z tym to już nieuchronnie wiąże się szczęście. Nasze szczęście i szczęście innych.
Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
Dariusz Ściepuro