Archive for Relacja – Misja Ekwador 2013

filmik z misji

Pichincha zdobyta

Zdobyta Pichincha
Szczyt zdobyty, jeden z trzech szczytow o tej nazwie. Prawie 5000 m npm, moj prezent urodzinowy sprawiony samemu sobie.
Pod teleferico, czyli wyciag, podwiozla nas h. Lenka, stamtad od wysokosci 4100 zaczynamy podejscie, ponad trzy godziny, czasem bardzo ostro, koncowka to skaly, troche jek wejscie na nasze Rysy.
Wystartowalismy ostro z grupa 5 studentek z USA, przez 6 miesiecy studiujacych w Ekwadorze. Po jakiejs godzince zaczelismy (don Darek) od nich odstawac nieco, no coz, maja juz za soba wiekszosc szczytow ekwadorskich, w tym Cotopaxi, na co dzien w Stanach tez sie wspinaja. One zajete glosna rozmowa z soba, nie specjalnie zainteresowane nami. Zatem dolaczamy do protestanta z Ekwadoru, Pabla.
Przyjezdza tu co srode i wdrapuje sie na swa ulubiona skale niedaleko od szczytu, by sie modlic. Opowiada, ze zaprzyjaznil sie z para orlow, tak je przynajmniej nazywa. I rzeczywiscie, gdy stoimy juz na jego skale modlitwy, przybywaja na wezwanie. Karmi je chlebem i miesem. Maja teraz mlode i co jakis czas zrywaja sie do lotu, znikaja za skalistym zboczem Pichinchy, by za chwile powrocic po wiecej karmy. Niezwykle przezycie, podobne do naszego zeszlorocznego spotkania z andyjskim wilkiem pod Cotopaxi. Gdy las aguilas odlatuja, Pablo rozpoczyna glosna, pelna gestykulacji i wdziecznosci modlitwe. Nawet nas w niej ujmuje. Zatem wzmocnieni modlitwa, wrazeniami, posilkiem i polgodzinnym odpoczynkiem ruszamy dalej.
Znowu spotykamy amerykanki, one juz schodza ze szczytu.
– Widzielismy orly, byly z nami na skale. ? obwieszczam z duma, dyszac ciezko.
– Aha
– Mieszkamy wsrod najubozszych w Ekwadorze, niezwykle przezycie.
– Aha.
Zatem idziemy dalej, my pod gorke, a one zbiegaja do teleferico, kontynuujac wazne dla siebie tematy.
Dalej poznajemy jeszcze policjanta z Brazylii, mloda dziewczyne z Colorado polskiego pochodzenia z mezem, jeszcze jakichs amerykanow, wodoodpornosc naszego ubrania i samych siebie. Piekne przezycie.

Spacer po okolicy

P1000790-1024

P1000795-1024

P1000796-1024

P1000803-1024

Początek – zdjęcia. Bo wcześniej nie było.

Helen

Trzecioklasistki witajace nas tancami.

Drugoklasisci z piosenka

i na przerwie.

Te bialorozowe plamy to ja (z dedykacja dla mojej mamy ktora zazyczyla sobie zdj Pauli z dziecmi. Tadaam.)

Zdjęcia zrobione przez dziewczyny

DSCN0161-1024

Rozlewanie zupy do talerzy.

Jestesmy takie produktywne.

Chlopaki pojechaly na Pichinche i prawdopodobnie wroca z odpowiednia iloscia opowiesci stamtad, ale jak na razie wszystko idzie w miare normalnym trybem- tyle ze bez angielskiego, rzecz jasna. Ucze dziewczyny obslugi aparatu, sa bardzo zaabsorbowane do czasu gdy z drugiego konca kuchni krzyczy Magali zeby jej pomoc z garem. Proboje go sama przeniesc na podloge ale garnek jest nieszczegolnie maly wiec proboje sie przewrocic.

Magali i garnek. Szczesciem zupy nie bylo tyle i dalo sie je uratowac (Magali i zupe).

W ktoryms momencie dziewczyny cos do mnie mowia, pokazuja sciane kolo mnie. Jest wlacznik to naciskam, pewnie chca wiecej swiatla.

To byl szkolny dzwonek.

Brawo, Paula.

Ale spoko, o to im chodzilo. Tylko sie potem smialy z mojej miny.

Dzisiaj bedzie duzo wpisow. I zdjec.