Dzis przypada swietowany u nas juz od tygodnie Dzien Mamy. W modlitwie wiernych sa One od kilku juz dni wspominane. My (los Polacos) tez o swoich Mamach nie zapominamy, Que Dios les bendiga ? Niech Bog Wam blogoslawi! Przed chwila uslyszelismy spiew z kuchni siostr. To dziewczyny skladaly siostrze Lence zyczenia z okazji Dnia Mamy.
W deszczu w piatek szlismy na piechote do Santa Anita na msze. Ja szedlem ze rece z Jesenia (Ghesenia) i jej rowiesnica Karla. Karla prosi Jesenie o opowiedzenie bajki. Najpierw Czerwony Kapturek, potem Trzy swinki. Jesenia opowiada, Karla i ja sluchamy. Czasem Karla poprawia Jesenie, jesli ta sie pomyli lub zapomni, co bylo dalej. Tak sobie zatem radza te dzieci bez mam i babc, co bajki zwykle opowiadaja.
Jak to w Lacinskiej Ameryce czesto bywa, wszystkie plany moga wziac w leb, i to w ostatniej chwili . Zatem nie pojechalismy na koncert, hobbitowe obdarowywanie nie wyszlo. Do Otavalo tez sie dzis nie wybieramy, samochod nie przeszedl przegladu technicznego, padla hydraulika tylnych hamulcow. Zatem dzien odpoczynku, postaramy sie przygotowac jakis material filmowy z las ninas.
Wczoraj wybralismy sie do Quito, pozwiedzac centro historico. O tym pewnie szerzej napisze mlodziez. Dzieki pieknej pogodzie moglismy sie dobrze przyjrzec Pichinchy, wulkanicznemu 5-tysiecznikowi gorujacemu nad stolica Ekwadoru. Sprobujemy sie z nim zmierzyc w przyszlym tygodniu.
Siotra Lenka opowiada mi troche o siostrach, ktore ze zgromadzenia odeszly.
Kazda z nich po jakims czasie chciala wrocic. Nie zgodzilam sie. Zycie jest jedno, musimy uczyc sie podejmowania jednoznacznych decyzji – mowi.
Pewnie sa tez w tej odmowie wzgledy praktyczne. Nielatwe tu zycie, bedac wewnatrz czasem mozna chyba odniesc wrazenie, ze wykonuje sie syzyfowa prace. Kazdego musza chyba nachodzic takie mysli, zwatpienie w sens swych dzialan, czasem. Przy tak ogromnym wysilku wkladanym we wszystko… Ale jak sie tylko czlowiek znajdzie na zewnatrz (lub z zewnatrz przybedzie, jak ja), wtedy znowu odzyskuje sie prawidlowy obraz. Odpowiedzialna za wszystko Maestra nie moze pozwalac swoim podopiecznym na takie wahania, slabosci. Tak nie daloby sie pracowac.
I tu, w Am. Pld. nadchodza dla kosciola trudne czasy. Musimy byc silne
Zatem usmiech dziecka, jego szczescie, chocby chwilowe i nie do utrzymania na caly czas (jak sprawic, by rodzice zechcieli byc inni) przekaz ewangeliczny, ta podstawa zycia misjonerskiego, o tym co daje szczescie, spelnienie – czyz mozna osiagnac wiecej, na wiecej sie zamierzyc? A przeciez widze jak pieknie rozmodlone sa niektore z mlodziutkich dziewczat na misji, widze ich postawy, slysze, o co i za kogo sie modla w modlitwie wiernych w kaplicy. Dla mnie to kapitalne.