Poniedzialek (juz!)
7.00 rano, namawiam chlopakow do wstania. Nie sa specjalnie do tego gotowi. O 8.30 zaczynamy zajecia, wstac zatem trzeba. Sluchajcie, dziewczyny wstaly juz o szostej ? dopinguje. Tak, ale to sa Indianki, sa silne ? odpowiada mi na to Elliot, najtwardszy z los Polacos.
Od dzisiaj zaczynamy codziennie rano prowadzic pietnastominutowe zajecia z dziecmi z la basica, podstawowki. Z kazda klasa tyle. Ja na stale, a Paula, Elliot i Wojtek na zmiane mi do pomocy. Nie jest lekko, ale trwamy.
Mila niespodzianka, pojawia sie Joanna, z ktora w zeszlym roku zaprzyjaznilismy sie w dosc dramatycznych okolicznosciach, gdy grajac w pilke poczula ostry bol brzucha. Lekarz, szpital, operacja. Towarzyszylem jej przez caly dzien, jak przerazona, nie rozumiejaca co sie z nia dzieje dziewczynka tulala sie po korytarzach szpitalnych czekajac, az zwolni sie lozko. Wszystko skonczylo sie szczesliwie, ale Joanna zdecydowala sie po tych przezyciach wrocic do rodzicow. Poszla do innej szkoly, gdzies w Amazonii, ale zmarl jej tato, edukacja musiala sie skonczyc. Zaczela prace na rodzinnym poletku. Dzis z mama przyjechaly do nas odwiedzic siostre Joanny, Sofie. Sofia ma problemy z nauka, nie odrabia lekcji ? skarza sie siostry. Joanna wie o tym, zamiast sie uczyc Sofia woli gadac i bawic sie z kolezankami. Jakze to normalne. Ale w tych warunkach oznaczac to bedzie prawdopodobnie oblane egzaminy i koniecznosc powrotu do domu, do ciezkiej pracy na roli. Za to Joanna chce tu wrocic, ma rozmawiac, czy siostry nie zdecyduja sie jej przyjac ponownie do szkoly.
Jedziemy przed obiadem do Calderonu, na zakupy i zadzwonic do Polski. Telefonu nikt nie odbiera, pewnie Asia z Tomkiem nie wrocili jeszcze do domu z Rumunii, owocow na targu tez malo. Kupujemy jedynie platki sniadaniowe i jogurty, bo mleko u siostr sie skonczylo. W drodze powrotnej dziwimy sie, ze czas tak popedzil. Trzeba tu przyjechac na rok ? stwierdza Elliot.